D Z I K U S K A i jej dzieci

D Z I K U S K A  i jej dzieci
                   
                      Dzień był na półmetku. Zmęczona szyciem wstałam od maszyny, aby rozprostować kości.
Na podwórzu tuż pod murem rósł okazały bez. W tym roku zakwitł wyjątkowo pięknie. W liliowej aurze był ozdobą niewielkiego podwórza.

Czytaj więcej...

C Z A R U Ś

Czarusia przyniósł Genio. Przybłąkał się do nich w pracy nie wiadomo skąd. Był mały, łasy na pieszczoty i skory do zabawy. Jako karmicielka i ciągle obecna w domu, byłam dla niego najważniejszą osobą.
    Łóżeczko miał na kuchennej szafie. Stamtąd patrzył na nas z góry  agrestowymi oczyma, niczym tajemniczy sfinks.

Czytaj więcej...

K I Z I A

Nie pamiętam, jak do nas trafiła. Była miła i przylepna, bardzo łowna, a  przy tym łasa na pochwały. Kiedy upolowała mysz albo szczura,  przynosiła do domu, kładła na próg, żeby się pochwalić. Chodziła swoimi drogami, jak to kot, ale kiedy nie było mnie w domu, czekała na mnie, siedząc na słupku w płocie. Kiedy widziała z daleka, że wracam, wybiegała mi naprzeciw i jak piesek szła przy nodze z dumnie uniesionym ogonem.

Czytaj więcej...

F I F I

Pan Skorupka był świadkiem na naszym ślubie. Mieszkał w małym domku tonącym w malwach i innych pięknych kwiatach, które pieczołowicie pielęgnowała jego żona. Pan Skorupka był wielkim miłośnikiem zwierząt. Hodował króliki, nutrie, na podwórzu były różne gatunki kurek, koty, no i psy.

Czytaj więcej...

M A J K A

Majkę podarowała nam pani  Mirka. Jej pudliczka oszczeniła się i miała kilka młodych. Podziękowałam za śliczną czarną kulkę z figlarnie świecącymi czarnymi oczkami. Wyrosła na mieszańca pudla z foksterierem. Widocznie pudliczka popełniła mezalians i wyszła taka mieszanka. Majka była przylepna i łasa na pieszczoty.

Czytaj więcej...

Widziane oczami dziecka

Miałam wówczas pięć lat.

Dwa miesiące przed wybuchem drugiej wojny światowej ojciec sprzedał Kantynę Wojskową w 55.  Pułku Piechoty w Lesznie ,którą prowadził i kupił od pana Mocka  sklep kolonialny przy ul. Dworcowej . Zamieszkaliśmy w dużej kamienicy u pana Linkego, na rogu ulicy  Dworcowej i placu Metziga. Ojciec był szanowanym obywatelem. Przez osiem lat zasiadał w Radzie Miejskiej.

Czytaj więcej...